Już nigdy nie będę miał tyle pasji do skateboardingu, ile miałem jako dwunastolatek – kompletnie nieświadom zarówno potencjalnie tragicznej dla portfela rodziców łamliwości deskorolek, jak i niekompatybilności gigantycznych kombinacji sztuczek w Tony Hawk’s Pro Skater z zasadami fizyki prawdziwego świata.
Mimo to wątpię, żebym kiedykolwiek znudził się takimi nagraniami, jak New Driveway.
W tego typu filmie skejterskim jest coś, co nawet bez wiedzy o całym tym sporcie pozwala po wyczerpującym dniu zatopić się w kanapie i przez kilkadziesiąt minut po prostu chłonąć z ekranu czystą radość z ruchu. To nie mocno techniczny turniej z kanałów o sportach ekstremalnych, gdzie uznanie dla uczestników wiąże się z wiedzą na temat trudu włożonego w najbardziej zaawansowane triki. New Driveway bliżej duchem do sekwencji Louiego Barletty z „Bag of Suck” – przystępnej dla każdego, rozpoczętej i zakończonej radosnymi wykopyrtnięciami, poprzeplatanej nagraniami VHS budującymi ciepłą i delikatnie nostalgiczną atmosferę. Jak to ujął mój znajomy, „część Louiego ma w sobie wszystko, co powinno przyświecać jeździe na desce – pomysłowość, zręczność, czystą frajdę i Roda Stewarta”.
Tom Mull, reżyser New Driveway, wyznaje podobną filozofię. I co prawda nikt nie zawodzi tu „young hearts be free tonight”, ale w pełni wynagradza to oparta o retro syntezatory oryginalna ścieżka dźwiękowa zespołu Cobra Man (inspiracje: Devo, Black Moth Super Rainbow, Stereolab), dzięki której nagranie miejscami przypomina wyjątkowo długi, energetyczny teledysk. I choćby z tego względu nie potrafię pomyśleć o lepszym nagraniu, które mógłbym wykorzystać przy próbie zarażenia kogoś skejttaśmowym bakcylem. Bo choć zgrabnie ujęte kamerą deskorolkowe popisy, od długich grindów po efekciarskie kickflipy, pełnią tu kluczową rolę, Tom Mull nie zamyka ich w otoczce zimnego, profesjonalnego skateboardingu. Zamiast tego ubiera je w kontekst beztroskich zabaw i trzymania się w paczce, która jest sobie bliska jak rodzina (sam zresztą występuje w nagraniu z bratem).
Każda sekwencja otwiera się tu sceną zmontowaną z wygrzebanych ze strychu starych VHS-ów, która pokazuje kilka sekund z wesołego dzieciństwa skejtera mającego akurat zademonstrować swoje zdolności. Wielu trudnym sztuczkom towarzyszy wcześniejsze, nieudane ujęcie, które cała ekipa filmująca i sam deskorolkowiec kwitują zwykle gromkim śmiechem. Do konstruowania tras i kombinacji trików wykorzystywane są przydrożne pieńki, karuzele na placach zabaw i obręcze na boisku do koszykówki – wokół pokazów umiejętności otoczkę budują zaś sceny kumpelskich kuksańców czy dyskusji z łosiem błądzącym po amerykańskim przedmieściu. Parę minut poświęcone jest nawet panu o ksywie Manramp, który w stroju robotnika biega po przedmieściach i służy napotkanym fanom skateboardingu trzymaną w dłoniach deską-rampą. New Driveway przebija nadęty balonik, który tworzy się czasem wokół pro skaterów, i zastępuje go czystą pasją do deski – kreatywnym przekształcaniem podmiejskich ulic w oryginalne tory przeszkód, radością z każdej udanej sztuczki, pokazem przyjaźni zrodzonych z wspólnej pasji. Widoczni na taśmie skejterzy nie domagają się podziwu. Chcą tylko podzielić się czystą frajdą z ruchu, tłumacząc ją na język kamery w sposób zrozumiały nawet dla największego deskorolkowego laika. Pasjonaci wszelkiej maści mogą brać z nich przykład.